Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/willablekit.ustka.pl.txt): failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/hydra16/ftp/willablekit.ustka.pl/paka.php on line 5
tej męczącej podróży. Tracącej przytomność brance zaczęło się majaczyć, że wyspa Kanaan

tej męczącej podróży. Tracącej przytomność brance zaczęło się majaczyć, że wyspa Kanaan

  • Wespazjan

tej męczącej podróży. Tracącej przytomność brance zaczęło się majaczyć, że wyspa Kanaan

21 January 2021 by Wespazjan

dawno już pozostała w tyle (bo nie było na niej miejsca dla takich niezmierzonych odległości) i że olbrzym maszeruje po wodach Jeziora Modrego. Kiedy pani Lisicyna z duchoty i braku powietrza już na serio zbierała się stracić przytomność, kroki nieznanego łotra, dotąd głuche, stały się skrzypiące, a do kołysania w rytm marszu doszło jeszcze jakieś inne, jakby zachwiała się sama skorupa ziemska. Czyżby to naprawdę woda? – przemknęło przez gasnącą świadomość Poliny Andriejewny. Ale w takim razie skąd skrzypienie? Tu udręczająca podróż wreszcie się zakończyła. Tłumok z rogoży został bez ceremonii rzucony na coś twardego, ale nie na ziemię, raczej na podłogę z desek. Rozległ się chrzęst, zgrzyt zardzewiałych zawiasów. Potem porwaną podniesiono znowu, ale już nie w pozycji poziomej, lecz w pionowej, i to głową w dół, i zaczęto ją opuszczać ni to w dziurę, ni to w jamę, jednym słowem – w jakieś miejsce leżące znacznie poniżej podłogi. Pani Polina stuknęła potylicą w coś twardego, po czym juk gruchnął na jakąś płaską powierzchnię. Z góry znów zaskrzypiało, zazgrzytało, trzasnęły jakieś drzwi. Rozległ się głuchy odgłos oddalających się kroków, jakby ktoś stąpał po suficie – i zapadła cisza. Uwięziona trochę poleżała, nasłuchując. Gdzieś blisko pluskała woda i było jej bardzo dużo. Co jeszcze dało się powiedzieć o miejscu uwięzienia (bo sądząc ze skrzypnięcia drzwi, brankę najwyraźniej gdzieś zamknięto)? Znajdowało się raczej nie na lądzie, lecz na jakimś statku, woda zaś pluskała nie ot tak sobie: uderzała o burtę, a może o molo. Wytężony słuch pochwycił jeszcze jakieś ciche popiskiwanie, które pani Polinie okropnie się nie spodobało. Podsumowawszy te wstępne wrażenia, niewolnica zaczęła działać. Przede wszystkim trzeba było wyplątać się z obrzydliwej rogoży. Lisicyna przewróciła się z pleców na bok, potem na brzuch, znowu na plecy, i niestety utknęła na ścianie. Do końca uwolnić się nie udało, była wciąż jeszcze ciasno zawinięta, ale wierzchnia warstwa workowiny mimo wszystko odmotała się, toteż pojawiła się możliwość wykorzystania jeszcze dwóch zmysłów: powonienia i wzroku. Z tego drugiego, co prawda, pożytku nie było: oczy uwięzionej nie zobaczyły niczego oprócz absolutnych ciemności. Co zaś do węchu, to w ciemnicy czuć było zatęchłą wodą, starym drewnem i rybią łuską. I chyba jeszcze zardzewiałym żelastwem. Ogólnie biorąc, w pierwszej chwili sytuacja specjalnie się nie wyjaśniła. Ale po jakichś dziesięciu minutach, kiedy wzrok przywykł do ciemności, okazało się, że nie jest ona absolutna. W suficie były długie wąskie szczeliny, przez które przesączało się niesłychanie wprawdzie skąpe, niewiele lepsze od czerni, ale mimo wszystko światło. Dzięki temu ciemnoszaremu oświetleniu Polina Andriejewna z czasem zrozumiała, że leży w ciasnym, obitym deskami pomieszczeniu, najprawdopodobniej w ładowni niewielkiego, rybackiego stateczka (inaczej jak wytłumaczyć zastarzały zapach rybich łusek?). Łupinka była, zdaje się, bardzo marna. Szczeliny przeświecały nie tylko w suficie, ale gdzieniegdzie także w górnych częściach burt. Na wysokiej fali taki pancernik z pewnością nałykałby się wody, a może i po prostu zatonął. Jednak perspektywy nawigacyjne wątłego statku zaprzątały teraz głowę pani Lisicynej o wiele mniej niż jej własne losy. A cała sprawa, i tak kiepska, przybierała tymczasem nieoczekiwany i nadzwyczaj nieprzyjemny obrót. Pisk, który słychać było już przedtem, nasilił się i na rogoży poruszył się maleńki cień. Za nim drugi i trzeci. Rozszerzonymi z przerażenia oczami więźniarka widziała, jak po jej piersi, powoli zmierzając w kierunku podbródka, posuwa się procesja myszy. W pierwszej chwili mieszkanki ładowni zapewne się pochowały, ale teraz postanowiły jednak wyjść na zwiady, chcąc się zorientować, co to za gigantyczny przedmiot pojawił się nie wiedzieć skąd w ich mysim wszechświecie. Polina Andriejewna nie była żadnym tchórzem, ale maleńkie, żwawe, szeleszczące mieszkanki mrocznego podziemnego świata zawsze budziły w niej obrzydzenie i niepojęty, mistyczny lęk. Gdyby nie pęta, w mig wyskoczyłaby z piskiem z tej ohydnej dziury. A tak pozostawało jedno z dwojga: albo w haniebny, a zwłaszcza bezmyślny sposób porykiwać i trząść głową, albo przywołać na pomoc rozum.

Posted in: Bez kategorii Tagged: siostry popławskie, słynna aktorka, ala janosz,

Najczęściej czytane:

óż. ...

- Chodź - powiedział Edward - pokażę ci część przeznaczoną dla kobiet. Jego słowa przywołały obraz konkubin o migdałowych oczach, czekających w pokorze, by zadowolić swego pana. - Willę zbudował mój dziadek, a po śmierci ojca matka jako tradycyjna muzułmanka zamieszkała w części kobiecej. ... [Read more...]

- Więc sam widzisz, jaka będzie zajęta - uściśliła jej

przyjaciółka. - Czemu jej na to pozwalasz? - spytał Matthew Karolinę, kiedy leżeli już w łóżku. ... [Read more...]

krainy złego snu do brutalnej rzeczywistości. Poza tym Izabeli można

zaufać, on zaś nie ma nic do ukrycia. Opowiedział jej dokładnie, jak wyglądało jego przebudzenie. I że krew - jeśli to naprawdę krew - zauważył dopiero pod prysznicem. ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 willablekit.ustka.pl

WordPress Theme by ThemeTaste