jeden z malców.
- Już bardzo dawno! - brat pospieszył mu z odsieczą. Mężczyzna zmarszczył czoło, spojrzał na zegarek, a potem na siostrzeńców. - Macie rację. Przepraszam, chłopcy. Praca mnie wciągnęła. Amy ponownie poczuła na sobie spojrzenie jego niesamowicie zielonych oczu. Ledwie się powstrzymała, by nie wygładzić sukienki. - Muszę przyznać - zagaił, podnosząc się - że jestem pod wrażeniem. Bez wahania pospieszyłaś im na ratunek, choć był łatwiejszy sposób. Można było przyciągnąć ich po prostu za cumę. Serce Amy waliło. Nie miała zamiaru się tłumaczyć, zwłaszcza teraz. Tata ostrzegał, że doktor Kincaid jest bardzo inteligentnym człowiekiem, a takich z zasady unikała. Miała swoje powody. Szkoda tylko, że ani tata, ani Cynthia nie uprzedzili jej, że ten facet bywa też czasem czepliwy. Przez dwa dni jazdy z Kansas wyobrażała sobie różne scenariusze. Za nic nie chciała zbłaźnić się przed doktorem. Cóż, wejście do wody w sukience na pewno nie było dobrym pomysłem. - Jak mogłam ją zobaczyć, skoro była pod wodą? - odparła natychmiast. Zamurowało go. Przez chwilę milczał. - No tak, rzeczywiście - wymruczał. - Poza tym ktoś musiał wyłowić wiosło - dorzuciła. Skinął głową, a rysy jego twarzy złagodniały. - Chłopcy nie powinni być tutaj bez opieki - powiedziała, za późno gryząc się w język. Nie chciała go krytykować, niepotrzebnie się jej to wypsnęło. Oczy mu pociemniały. - Absolutna racja. To moja wina, za bardzo pochłonęła mnie praca. - Mężczyzna westchnął i popatrzył na chłopców. - Co wam strzeliło do głowy? - Na liście rzeczy zakazanych, którą nam dałeś, nie było łódki - odpowiedział obronnym tonem malec. - Dlatego myśleliśmy, że możemy sobie popływać. Pierce popatrzył na nich sceptycznie. - Widzę, że jeszcze nie do końca umiecie wyciągać logiczne wnioski. - To był pomysł Benjamina! - powiedział natychmiast drugi z chłopców. - Wcale nie! - Właśnie że tak! - Chłopcy. Pierce nie podniósł głosu, jednak obaj malcy