Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/willablekit.ustka.pl.txt): failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/hydra16/ftp/willablekit.ustka.pl/paka.php on line 5
KSIĄŻĘ Z FLORENCJI

KSIĄŻĘ Z FLORENCJI

  • Wespazjan

KSIĄŻĘ Z FLORENCJI

18 January 2021 by Wespazjan

Tytuł oryginału: The Italian Duke's Wife ROZDZIAŁ PIERWSZY Jodie zacisnęła zęby, żeby powstrzymać łzy. Zapadał zmrok. Znajomy ucisk w żołądku wywołany lękiem doprowadzał ją do obłędu. Dzisiejszą noc powinna była spędzać z Johnem w romantycznej podróży poślubnej. To miała być ich pierwsza noc jako młodych małżonków... pomimo to nie zamierzała płakać. Ani teraz, ani w ogóle, już nigdy. Wykreśliła miłość ze swojego życia, a także słownika, i tak miało pozostać. Mały, wynajęty samochód po raz kolejny wpadł w głęboką koleinę na drodze, która wciąż pięła się w górę, zamiast opadać w dół, ku morzu. Po śmierci rodziców w wypadku samochodowym jedynymi bliskimi krewnymi Jodie byli kuzyn David i jego żona Andrea. Oboje usilnie próbowali wyperswadować jej wyjazd do Włoch. - Wszystko jest opłacone - przypomniała im - a poza tym... Poza tym chciała wyjechać z kraju na przynajmniej kilka tygodni, na czas przygotowań do ślubu Johna z nową narzeczoną, Louise, która zajęła miejsce Jodie w jego sercu i życiu. Nie próbowała tego wyjaśniać Davidowi i Andrei. Wiedziała, że będą się starali przekonać ją do pozostania w domu. Ponieważ jednak jej domem była maleńka miejscowość Cotswold, gdzie wszyscy wiedzą o innych wszystko, duma nie pozwalała Jodie pogodnie znosić faktu porzucenia przez narzeczonego na miesiąc przed ślubem. Jodie bardzo chciała udowodnić wszystkim, a najbardziej Johnowi i Louise, jak mało obeszła ją ta zdrada. Najlepiej byłoby pojawić się na ich ślubie z nowym partnerem u boku, przystojniejszym i bogatszym niż John, partnerem, który nie widziałby poza nią świata... Westchnęła tęsknie i zaraz zganiła się w myślach. Taki scenariusz nie miał szans realizacji. - Nie możesz sama jechać do Włoch - protestował David. Oboje z Andreą wymienili znaczące spojrzenia, przypuszczając, że ona tego nie widzi. - Dlaczego? W końcu zamierzam spędzić resztę życia sama. - Rozumiemy, że czujesz się zraniona - dodała miękko Andrea. - Oboje z Davidem bardzo ci współczujemy, ale zachowywanie się w ten sposób niewiele pomoże. - A właśnie że pomoże - odparła Jodie z uporem. To był pomysł Johna, żeby spędzić miesiąc miodowy we Włoszech. Jodie skrzywiła się, kiedy samochód znów trafił na wybój. Droga była fatalna i jazda stawała się coraz trudniejsza. Ból w nodze nasilał się i Jodie zaczynała żałować, że nie zdecydowała się spędzić pierwszej nocy bliżej Neapolu. Gdzież, u diabła, mogła teraz być? Podejrzewała, że raczej nie tam, gdzie jej oczekiwano. Jej mapa była za mało dokładna, by odnaleźć na niej boczne drogi, wiodące do małego miasteczka na wybrzeżu. Gdyby był z nią John, nic złego nie mogłoby się zdarzyć. Ale Johna nie było i już nigdy przy niej nie będzie. Nie powinna teraz rozmyślać o byłym narzeczonym, o tym, że przestał ją kochać i zakochał się w kimś innym, ani o tym, że widywał się z tą kobietą za jej plecami, o czym wiedzieli najprawdopodobniej wszyscy mieszkańcy miasteczka, poza samą Jodie. Louise powiedziała jej zresztą, że postanowiła zdobyć Johna już w chwili, gdy zostali sobie przedstawieni, jak tylko jej rodzice sprowadzili się do miasteczka. A Jodie przypuszczała naiwnie, że Louise, jako przyjezdna, po prostu szuka przyjaciół. John kłamał, mówiąc, że kocha ją, pomimo jej nogi. Skrzywiła się, kiedy ból się nasilił. Nigdy więcej nie zamierzała popełnić podobnej pomyłki. Postanowiła pozostać obojętna wobec miłości, nawet jeżeli miałoby to oznaczać całkowitą samotność. Najgorsze, że John wydawał się tak godny zaufania, uczciwy i dobry. Odsłoniła się przed nim, a także, co teraz bolało najbardziej, ujawniła swoje strachy i marzenia. Nie pozwoli już nigdy, żeby kolejny mężczyzna potraktował ją w ten sposób - w jednej chwili przysięgał wieczystą miłość, a w następnej... Louise, rzecz jasna, przyjęła Johna z otwartymi ramionami. Niewątpliwie pasowali do siebie, para krętaczy i łgarzy. Jodie nie wyobrażała sobie powrotu do domu przed ich ślubem, wystawienia się na plotki i współczujące spojrzenia. - No cóż, spróbujmy znaleźć jaśniejsze strony tego wszystkiego - powiedziała Andrea, kiedy stało się jasne, że nie zdołają przekonać Jodie do rezygnacji z powziętych zamierzeń. - Nigdy nie wiadomo, może spotkasz kogoś we Włoszech i zakochasz się bez pamięci? Włosi są tacy seksowni i namiętni... Jodie postanowiła nie mieć nic wspólnego z facetami, miłością i małżeństwem. Ze złością przycisnęła pedał gazu. Nie miała pojęcia, dokąd ją zaprowadzi ta dziwna, upiornie wyboista droga, ale nie chciała zawracać. Miała dosyć zakrętów w swoim życiu, spoglądania wstecz i żalów nad przeszłością. Postanowiła patrzeć już tylko przed siebie. David i Andrea zachowali się wobec niej wspaniale. Ofiarowali jej pokój, kiedy sprzedała willę, żeby spłacić dom, który zamierzali kupić z Johnem, i wykonali wiele innych, ciepłych gestów, ale nie mogła przecież zostać u nich na zawsze. Na szczęście John zwrócił jej pieniądze na dom, ale za zerwanie zaręczyn zapłaciła utratą pracy, ponieważ pracowała w rodzinnej firmie należącej do jego ojca. Po jego przejściu na emeryturę interes miał przejąć John. Jodie nie miała więc teraz ani domu, ani pracy. Jęknęła, kiedy przednie koło uderzyło w coś mocno, a ona sama poleciała w przód i zatrzymała się, szarpnięta gwałtownie przez napięty pas. Jak długo ma jeszcze dążyć przed siebie, zanim napotka jakąkolwiek formę życia? Zgodnie ze swoimi wyliczeniami powinna była już dawno dotrzeć do miejsca zamówionego noclegu. Gdzież mogła, u diabła, być? Droga pięła się w górę stanowczo zbyt ostro... - Rozumiem, że to ty jesteś za to odpowiedzialna? To twoja niszcząca manipulacja, czyż nie tak, Caterina? - syknął z jadowitą pogardą Lorenzo Niccolo d'Este, książę Montesavro, do swojej kuzynki, ciskając na stół pomiędzy nimi testament swojej babki. - Widocznie twoja babka wzięła pod uwagę moje uczucia... - Akurat! - przerwał jej Lorenzo. - Niby jakie uczucia? Te same, które pozwoliły ci zadręczyć mojego kuzyna na śmierć? - Nawet nie próbował ukrywać swojej głębokiej wzgardy. Na nieskazitelnych policzkach Cateriny wykwitły zdradziecko dwie czerwone plamy. - To nie ja doprowadziłam Gina do śmierci. Miał zawał. - Owszem. Zawał, wywołany twoim zachowaniem. - Lepiej uważaj, o co mnie oskarżasz, Lorenzo, bo inaczej... - Ośmielasz się mi grozić? - parsknął. - Oszukałaś moją babkę, ale ze mną to ci się nie uda. Odwrócił się do niej plecami i zaczął przemierzać kamienną posadzkę. - Przyznaj się - znów zwrócił się do niej - przyjechałaś tu specjalnie, żeby manipulować umierającą staruszką! - Nie chcę się z tobą kłócić, Lorenzo - zaprotestowała Caterina. - Chciałabym tylko... - Wiem doskonale, czego chcesz - przypomniał jej chłodno. - Przywilejów i pozycji, jakie dałoby ci małżeństwo ze mną. Dlatego właśnie skłoniłaś moją umierającą babkę do zmiany testamentu. Gdybyś miała w sobie choć trochę współczucia... - Przerwał zdegustowany. - Powinienem wiedzieć, że jesteś pozbawiona ludzkich uczuć. Jego widoczna wzgarda starła uśmiech z warg Cateriny, która, odrzucając wszelkie pozory niewinności, zesztywniała. - Możesz mnie oskarżać, o co tylko zechcesz, Lorenzo, ale nie zdołasz niczego udowodnić - odpowiedziała drwiąco. - Nie w sądzie, ale to nie zmienia faktu, że znam prawdę. Wiem od notariusza babki, że kiedy go wezwała, by zmienić testament, wyznała mu powody swojego postępowania. Lorenzo zobaczył błysk bezwstydnego tryumfu w oczach Cateriny. - No, Lorenzo, przyznaj, że cię pokonałam. Jeżeli chcesz Castillo, a oboje wiemy, że tak, musisz się ze mną ożenić. Nie masz wyboru. - Roześmiała się, odrzucając w tył głowę i odsłaniając długą szyję. Lorenzo, w dzikim impulsie, zapragnął zacisnąć na niej dłonie i zdusić ten śmiech. Rzeczywiście, chciał Castillo. Nawet bardzo. I był zdecydowany je mieć. Ale z równą determinacją postanowił nie dać się złapać w pułapkę Cateriny.

Posted in: Bez kategorii Tagged: krzysztof krawczyk ewa krawczyk, fluid dobrze kryjący, paweł pigoń,

Najczęściej czytane:

– Boże, ale jakim cudem?

– A może kierownik pójdzie tam osobiście, zapuka? – zasugerował Sanders. – A gdy tylko drzwi się uchylą, wtargniemy do pokoju. Quincy spojrzał w okno recepcji. Hotelarz miał białą koszulę mokrą od potu i chwiał się ... [Read more...]

gał ...

się tuż za nimi. Nie potrzebowała, żeby coś takiego odrywało ją od pracy. Zwłaszcza że kiedy tak pracowała, w pełni skoncentrowana, miała wrażenie, że znów jest sobą. Kobietą opanowaną i silną. ... [Read more...]

ktoś, kto chce dopaść ciebie.

- Ta wiadomość mi nie pomoże. - Na pewno tak. - Nie. - Quincy pokręcił głową. Jego usta wykrzywiły się w uśmiechu. ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 willablekit.ustka.pl

WordPress Theme by ThemeTaste