- Masz wszystko gdzies, jak zawsze,
- Pracuja nad tym. - Nick nawet nie raczył sie usmiechnac. - Nie chciałbym nikogo rozczarowac. - Cholera, Nick, nic innego nie robisz. - Skoro tak mówisz. W ułamku sekundy Nick zrozumiał, co musiało sie stac. Jego matka nie ¿yje. Z ¿adnego innego powodu Alex nie zdecydowałby sie rujnowac w taki sposób swoich opon, po 16 trzysta dolców ka¿da. Ale jakos nie mógł w to uwierzyc. Eugenia Haversmith Cahill była najtwardsza istota, jaka kiedykolwiek stapała po ziemi w pantoflach na dziesieciocentymetrowych obcasach. Nie. Jego matka nie mogła umrzec. Eugenia prawdopodobnie prze¿yje obu swoich synów. Podszedł do swojej furgonetki, wstawił wiadro z krabami na pake obok zapasowego koła i skrzynki z narzedziami. Od dawna nie malowany płot i rzad swierków odgradzały przystan od sklepu z antykami, który, odkad Nick zamieszkał w Devil's Cove*, był cały czas zamkniety. Alex wsadził rece głeboko do kieszeni swojego płaszcza, z pewnoscia oznakowanego metka jakiegos znanego projektanta. Nie ¿eby Nick znał sie na takich rzeczach albo ¿eby go to interesowało. Ale cos musiało sie stac. - Słuchaj, Nick, przyjechałem tu, bo potrzebuje twojej pomocy. - Ty potrzebujesz mojej pomocy - powtórzył Nick, usmiechajac sie sceptycznie. - Chyba mi pochlebiasz. - To powa¿na sprawa. - Domyslam sie. - Chodzi o Marle. Sukinsyn. Pod gruba skóra swojej kurtki Nick zesztywniał. Nie da sie w to wciagnac, ¿eby nie wiem co. Nie przez Marle. Nigdy wiecej. - Miała wypadek. Nagle zrobiło mu sie zimno. - Jaki wypadek? - Zacisnał zeby tak mocno, ¿e poczuł ból w szczece. Nigdy nie ufał swojemu starszemu bratu. Miał po temu powody. Odkad Nick siegał pamiecia, Alex zawsze bił czołem przed ołtarzem dolara, z nabo¿enstwem słuchał notowan giełdowych i gorliwie oddawał hołd patronom San Francisco, elicie, czesto okreslanej jako „stare pieniadze”. * Diabelska Zatoczka. 17 Dotyczyło to - w jeszcze wiekszym stopniu -jego pieknej ¿ony Marli, zrecznie wspinajacej sie po drabinie społecznej. Tak wiec brat przywodził Nickowi na mysl głównie jego własne zwiazki z Wszechpote¿nym Dolarem. I z Marla. - Jest zle, Nick - powiedział Alex, kopiac jakis kamien czubkiem eleganckiego półbuta. - Ale prze¿yła? - Tyle przynajmniej musiał wiedziec. - Ledwo, ledwo. Jest w spiaczce. Mo¿e... mo¿e ju¿ z tego nie wyjsc. Nickowi zrobiło sie jeszcze zimniej. - Wiec co ty tu robisz? Nie powinienes byc teraz z nia?