Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/willablekit.ustka.pl.txt): failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/hydra16/ftp/willablekit.ustka.pl/paka.php on line 5
Federico objął ich oboje.

Federico objął ich oboje.

  • Wespazjan

Federico objął ich oboje.

15 April 2021 by Wespazjan

- Już dobrze, Paolo. Już nic ci się nie stanie, nie płacz. Wszystko będzie dobrze. Pia oparła głowę o główkę dziecka i odetchnęła z ulgą. Co by zrobiła, gdyby jej wysiłki nie przyniosły rezultatu? Jak to by się skończyło? Jak Federico zniósłby taki cios? - Przestraszyłeś mnie, Paolo - wyszeptała, przytulając chłopczyka mocno. - Mnie też - wymamrotał Federico. - I mnie! - wykrzyknął Arturo, przechylając się i przytulając z całej siły do ramienia ojca. Pia ostrożnie oswobodziła się z mocnego uścisku Fe- R S derica. Niebezpieczeństwo minęło. Musiała wziąć się w garść. Kierowca nadal gnał po krętych ulicach na łeb na szyję, a ona wciąż siedziała na podłodze, wtulona w chłopców i w Federica. Było jej tak błogo... Jakby wreszcie znalazła rodzinę, o jakiej marzyła, gdy była dzieckiem. - Chodź, posadzę cię w foteliku - powiedziała do Paola, gdy samochód wziął kolejny ostry zakręt. - Nim znowu coś się wydarzy. Paolo kiwnął główką. Cichutko usiadł w foteliku, a Pia zapięła mu pas. Federico pochylił się do szyby kierowcy, powiedział, że niebezpieczeństwo minęło i można zwolnić. - Grazie milla, Pia. - Federico położył jej rękę na ramieniu. - Nie wiem, czy ja bym potrafił... - Na pewno. Na pewno byś sobie poradził. - Pia usiadła na swoim miejscu i wyjrzała przez okno. Już było widać fasadę pałacu. - Ja też nigdy wcześniej tego nie robiłam. Wprawdzie przeszłam kurs pierwszej pomocy, ale nie wiedziałam, czy w razie prawdziwego wypadku zachowam zimną krew. - Powinnaś mieć taką wiarę - odparł książę. Pia popatrzyła na Paola. Buzia chłopca powoli odzyskiwała normalny kolor. Może Federico miał rację. Może powinna mieć więcej wiary w siebie. Dziennikarze i reporterzy kłębili się przed wejściem do pałacu. Natychmiast obstąpili limuzynę, zarzucając księcia pytaniami. Dlaczego wyprzedzili inne samochody? Dlaczego siedzieli na podłodze? Co tam robili? Czy stało się coś nadzwyczajnego? R S Federico zapewnił, że zaraz udzieli odpowiedzi. Najpierw pomógł wysiąść Pii. Oślepiona błyskiem aparatów, kurczowo chwyciła go za rękę. Książę przekazał synów sekretarce i lekarzowi. Pospiesznie opowiedział sekretarce o zdarzeniu. Gdy chłopcy zniknęli, wszedł z Pią na schody i zaczął rozmowę z dziennikarzami. Stała na schodku tuż przed zgromadzonymi reporterami. Już raz to przeżyła, ale teraz było jeszcze trudniej. Miała jeszcze większy mętlik w głowie. I nie radziła sobie z uczuciami, jakie obudził w niej książę. - Wasza Wysokość... Federico uniósł rękę, by uciszyć falujący tłum.

Posted in: Bez kategorii Tagged: kolory włosów mahoń, kot niejadek, gwiazdy polskiej muzyki lat 80,

Najczęściej czytane:

awą w towarzystwie jednej z dwóch uko¬chanych osób. ...

Mark wyszedł do głównego holu i tam spostrzegł leżący na stoliku list, oficjalnie zaadresowany do Jego Wysokości Księcia Marka z Broitenburga. Drogi Marku! ... [Read more...]

- Naprawdę? - ucieszyła się Tammy.

Wyglądał jak zachwycony ojciec... Więc się udało. - Nie wiem, co się za tym kryje i co on chce przez to wygrać, ale jedno jest pewne, nie może usynowić dziecka bez twojej zgody. Rozmawiałam z prawnikami. Książę bę¬dzie musiał przysłać ci papiery do podpisania. Zastanów się, ile możesz zażądać za zrzeczenie się praw do opieki nad Henrym. Dobrze to rozegraj. Musisz wyczuć, jak bardzo mu na tym zależy. Tammy wpatrywała się w ciemność. ... [Read more...]

są ludźmi Huffa, a ty jesteś ich prowodyrem - zaatakowała. - Mam dla ciebie radę, Sayre, którą oczywiście zapewne zignorujesz. Trzymaj się z dala od demonstrantów. Kiedy rozejdzie się wiadomość o Clarku, wybuchnie gniew. W którymś momencie skończy się to zamieszkami, a tobie może się oberwać przy okazji. - Spojrzał w kierunku drzwi. - Przynajmniej zaczęłaś używać łańcucha. - Po wczorajszej nocy nigdy już o tym nie zapomnę. Podszedł do niej powoli. - Czy on cię skrzywdził, Sayre? - Powiedziałam już... - Wiem, co mówiłaś. Wiem również, że zatrzymałaś część wiedzy dla siebie. Dotykał cię? Potrząsnęła głową, ale ku swemu własnemu rozgoryczeniu, poczuła łzy pod powiekami. - Tylko trochę. - Co to znaczy? - Powiedział... obiecał mi kilka wulgarnych rzeczy, ale nie wprowadził ich w czyn. Beck chciał ją przytulić, ale Sayre powstrzymała go, wyciągając rękę i potrząsając głową. - Wszystko w porządku. Powinieneś już iść. - Dobrze - odparł z lekkim skinieniem głowy. - Przyszedłem wyłącznie po to, by opowiedzieć ci o Dalym i przekazać życzenie jego żony, żebyś trzymała się od niego z daleka. Pozostawiam cię jednak z pytaniem, Sayre. Dlaczego się w to wszystko angażujesz? - Powiedziałam ci już wczoraj. - Bo sumienie nie daje ci spokoju, ponieważ nie odebrałaś telefonów Danny'ego. Z powodu niejasności w sprawie Iversona. Aby poprawić warunki pracy w odlewni. Wiem, co powiedziałaś. - To o co ci chodzi? - Czy są to prawdziwe motywy? Nie sądzę. Jest tylko jedna przyczyna, która powoduje tobą we wszystkim, co robisz. - Otworzył drzwi i wyszedł na korytarz. Spojrzał na nią przez ramię. - Huff. - Sayre! Przyjechałaś tu sama? Mój Boże, dziewczyno, co ty wyprawiasz, jeździsz sama o tej porze?! - Mam nadzieję, że nie przeszkodziłam. - A jeżeli ten śmieć, Watkins, cię śledzi? - Selma pospiesznie wprowadziła Sayre do środka. - Pewnie jest już gdzieś w Teksasie, w drodze do Meksyku. Czy Chris jest w domu? - Wyszedł po kolacji i jeszcze nie wrócił. Mogę do niego zadzwonić. - Właściwie to przyszłam porozmawiać z Huffem. Nie śpi jeszcze? - Jest już w swoim pokoju, ale nie sądzę, żeby już się położył. - Jak on się czuje? Odzyskał siły? - Nie widzę żadnej różnicy między jego stanem przed zawałem i po nim. Pilnuję, żeby łykał lekarstwa na nadciśnienie. Zważywszy na to, co się dzieje od dnia śmierci Danny'ego, dziwię się, że jeszcze nie strzeliła mu żadna tętnica. Sayre poklepała ją po ręku. - Zawsze dobrze się nami opiekowałaś i jestem ci za to dozgonnie wdzięczna. Wracaj do swojego pokoju. Sama wyjdę, kiedy skończę rozmowę. Kapcie gospodyni zastukały cicho o drewnianą klepkę gdy Selma poczłapała przez wielki hol w ...

kierunku swojego mieszkania po drugiej stronie kuchni. Wziąwszy sobie do serca słowa, które rzucił jej na odchodne Beck, Sayre ubrała się szybko i przyjechała tutaj. Teraz jednak zastanawiała się, czy jej spontaniczna decyzja była słuszna. Żałowała, że nie poprosiła Selmy o wywołanie Huffa z sypialni. Ten dom przestał być jej domem. Wspinając się po schodach, w środku nocy czuła się jak intruz. Panowała tu niepokojąca cisza. Klatka schodowa była tak ciemna, że z tej wysokości ledwie widziała podest na górze. Nie była tu od wieków. Ostatnim razem, gdy nimi schodziła, dźwigała walizkę, odchodząc na zawsze - a przynajmniej myślała, że odchodzi na zawsze. Bała się, co przyniesie przyszłość, ale nie wahała się stanąć z tym twarzą w twarz. Teraz, gdy postawiła stopę na górnym podeście, ogarnęły ją podobne uczucia. Następny krok był już łatwiejszy. Zatrzymała się na chwilę, aby spojrzeć na portret matki, i poczuła znajome uczucie nostalgii. Czy brakowało jej tej kobiety, która uśmiechała się do niej z obrazu, czy też tęskniła za ideą matki, kogoś, kto ukoi smutki i ból, zawsze doradzi i nigdy nie przestanie bezwarunkowo kochać? Korytarz na piętrze był oświetlony dwiema lampkami nocnymi, podłączonymi do gniazdek w listwie przypodłogowej. Chodnik, jeden ze skarbów Laurel, jej duma i dziedzictwo po prababce ze strony matki, tłumił odgłosy kroków. Drzwi do pokoju Danny'ego były zamknięte. Sayre zwolniła, ale przeszła obok, nie otwierając ich. Czuła, że wejście do środka będzie profanacją równą podeptaniu jego grobu. Wspomnienia tragedii były wciąż zbyt świeże. Drzwi do pokoju Chrisa były uchylone. Z opowieści Selmy wynikało, że wprowadził się do swojego starego pokoju po tym, jak Mary Beth przejęła ich rezydencję w Meksyku. - Wyposażyliśmy sypialnię inaczej niż wtedy, gdy mieszkał tutaj jako kawaler - powiedziała. Sayre zerknęła do środka przez szparę i, niemal wbrew sobie, przyznała, że pokój został urządzony ze smakiem, Meble dobrej jakości, lecz bezpretensjonalne, wszystko w neutralnych kolorach. Wnętrze było przestronne i wyposażone po męsku, sama podobnie zaprojektowałaby wystrój mieszkania kawalera. Przez szparę pod drzwiami prowadzącymi do sypialni Huffa sączyło się światło. Zapukała dwa razy, szybko, nim w jej umyśle pojawiły się wątpliwości. Drzwi otworzyły się natychmiast. Ojciec i córka wpatrywali się w siebie w powstałej między nimi próżni. Huff wyciągnął z ust dymiącego papierosa i spojrzał na nią zdziwiony: - Spodziewałem się Chrisa lub Becka - powiedział. - Chciałam z tobą porozmawiać. - Z twojego tonu mógłbym raczej wnioskować, że chcesz mi rozszarpać gardło. - Huff zmarszczył brwi. - Poszczułeś na Clarka Daly'ego swoje psy. Włożył do ust papierosa i odwrócił się. - Wejdź. Równie dobrze możemy to załatwić teraz - powiedział. Sayre weszła za nim do pokoju, który również został przemeblowany. Kiedy jeszcze mieszkała w tym domu, główna sypialnia pozostawała urządzona tak jak za życia matki. W którymś jednak momencie pełne falbanek dekoracje Laurel zastąpiono bardziej gustownymi zasłonami i narzutami na łóżko. Huff wskazał na mały podręczny barek. - Nalej sobie drinka. - Nie chcę pić. Chcę odpowiedzi. Czy kazałeś pobić Clarka? - Nie wiedziałem, że to będzie Clark. - Mimo to spuściłeś swoje psy ze smyczy. Huff usiadł w wygodnym fotelu i zaciągnął się głęboko papierosem, którego czubek rozżarzył się na czerwono. - Mam kilku lojalnych wobec mnie ludzi. Powiedziałem im, żeby zapobiegli jakimkolwiek rozmowom o strajku. Nie tłumaczyłem im, w jaki sposób mają to zrobić. - Wycelował w nią papierosem. - Nie pozwolę, żeby ktoś brał moje pieniądze i jednocześnie protestował przeciwko mojemu zarządzaniu. Jeżeli chcą dołączyć do tego Nielsona i jego podżegaczy, proszę bardzo, lecz nie kosztem mojego czasu i nie za moje pieniądze. - Podniósł głos. - O mały włos go nie zabili. - Ale żyje i powiedziano mi, że się wyliże. - Zgasił niedopałek. - Szczerze mówiąc, nie sądziłem, że Clark Daly ma w sobie wystarczająco dużo odwagi, by wystąpić w konkursie ortograficznym, a co dopiero zachęcać do strajku. - Może by i nie miał... gdybym go nie zachęciła. Huff drgnął, zaskoczony. Po kilku chwilach milczenia zaczął się śmiać do rozpuku. - A niech mnie! Powinienem się domyślić. Daly nie ma jaj, żeby samemu podjąć się takiego zadania. Stacza się od lat. Tacy jak on nie mają odwagi. - To właśnie myślałeś, Huff, ale się myliłeś. Clark był urodzonym przywódcą. Złamałeś go, pozbawiłeś stypendium i szansy na wyższe wykształcenie. Odebrałeś mu nadzieję oraz pewność siebie. - Jezu Chryste, powiedz mi coś nowego, jeszcze ci się nie znudziło? Ten chłopak sam sprowadził na siebie wszystkie nieszczęścia. - Clark dawno przestał być już chłopcem, Huff, to mężczyzna i znowu udowodnił, że jest urodzonym liderem. - Jasne. Może poprowadzić cię prosto do każdego baru w naszej parafii. - Ludzie go słuchają, Huff. Beck powiedział, że jego przyjaciele byli gotowi tej nocy porzucić pracę i udać się na poszukiwania. Wygląda na to, że zaskarbił sobie ich szacunek i zaufanie. Huff zerwał się gniewnie z krzesła. - Do czego zainspirował cię Clark Daly, poza nieposłuszeństwem wobec mnie? - Miałam osiemnaście lat. Nie potrzebowaliśmy twojego pozwolenia, żeby się pobrać. Huff podszedł do barku i nalał whisky z karafki do szklanki, a następnie wychylił ją jednym łykiem. - Całe szczęście, że dowiedziałem się o waszej ucieczce i powstrzymałem was. - O tak, rzeczywiście, jesteś prawdziwym bohaterem, Huff. Ścigałeś nas niczym kryminalistów i zagroziłeś, że wyrzucisz z pracy ojca Clarka, jeśli się pobierzemy. Sterroryzowałeś jego rodziców, mnie i Clarka. Bardzo odważny postępek. - Wolałabyś, żebym go zastrzelił? - ryknął z wściekłością. - Miałem do tego pełne prawo! - Prawo? Jakie prawo?! - Chłopak mi się przeciwstawił. Zasłużył sobie... - Nie zasłużył na los, jaki mu zgotowałeś, Huff! Skrzywdził cię jedynie tym, że mnie pokochał. - Nie był dla ciebie odpowiednią partią. - Tylko twoim egoistycznym i egocentrycznym zdaniem. - Nadawał się na chłopaka w liceum, ale jeśli chodzi o małżeństwo, potrzebowałaś kogoś z rodziny takiej jak nasza. Sayre roześmiała się gorzko. - Huff, na całym świecie nie ma takiej rodziny jak nasza. - Nie baw się ze mną w słówka, Sayre. Doskonale wiesz, o czym mówię - odparł gniewnie. - Powinnaś wyjść za kogoś bogatego. Kogoś z forsą, nie syna robotników. - Nonsens. To żałosna wymówka, którą wymyśliłeś, żeby rozdzielić mnie i Clarka. Dzisiaj brzmi równie idiotycznie. Nie potrafiłeś ścierpieć myśli lub planów, które nie były twoje. - Zaczerpnęła głęboko powietrza, a kiedy znów przemówiła, jej głos był niski i szorstki z emocji. - Musiałeś nas zniszczyć. Spojrzał na nią gniewnie i nalał kolejną porcję burbona. Ze szklanką w ręce usiadł w fotelu i zapalił papierosa. Oddychał z trudem. Nawet z tej odległości Sayre czuła alkohol w jego oddechu. - Możesz sobie na mnie wrzeszczeć do woli, dziewczyno. Nawymyślaj mi, ile wlezie, piekl się i tup nogami, nigdy nie usłyszysz ode mnie ani tłumaczenia się, ani przeprosin. Kiedy jeszcze byłem takim małym dzieciakiem - wyciągnął rękę, żeby zademonstrować swój wzrost w tamtych czasach - przysiągłem, że zapoczątkuję linię Hoyle'ów, których nazwisko będzie się liczyło. Nikt nie zdoła zignorować lub zapomnieć nazwiska Hoyle. - Machnął w jej kierunku papierosem. - Nie zamierzałem dopuścić, żeby jednym z członków rodziny stał się bękart Daly'ego. Zadrżała, oddychając spazmatycznie. - Dlatego kazałeś je ze mnie wyrwać. - Zrobiłem to, co uczyniłby każdy ojciec... - ... bez serca. - ... który widział, jak jego córka niszczy... - Kazałeś wyrwać ze mnie moje dziecko! - Trzema susami Sayre pokonała dzielącą ich odległość i uderzyła go z całej siły w twarz. Huff zerwał się z fotela. Szklanka z whisky wypadła mu z ręki i potoczyła się po dywanie. Rzucił papierosa na ziemię i zacisnął pięści, unosząc je w groźnym geście. - Dalej, Huff, oddaj mi! Tamtej nocy, gdy wyciągałeś mnie z biblioteki, krzyczącą i płaczącą, błagającą cię, abyś tego nie robił, także uderzyłeś mnie w twarz. Czy wiesz, że podłoga wciąż nosi wgłębienia po moich piętach, którymi się zapierałam, próbując cię wtedy powstrzymać? Idź, obejrzyj ślady. To świadectwo tego, jak bardzo jesteś zdeprawowany. Kiedy nie mogłeś mnie wciągnąć siłą do samochodu, ogłuszyłeś mnie. Obudziłam się w gabinecie na tyłach domu doktora Caroe, z nogami przywiązanymi do strzemion fotela, a ramionami przypiętymi do stołu. - Wyciągnęła ręce, jakby nadal czuła więzy, które ją wtedy krępowały. Zdała sobie sprawę, że jej twarz jest mokra od łez. Zlizała słoność z kącików ust. - Ten pozbawiony skrupułów skurwysyn wyrwał ze mnie moje dziecko. Ile mu zapłaciłeś za to, żeby zniszczył to niewinne, słodkie życie, co, Huff? Ile cię kosztowało, byś udowodnił swoją dominację nade mną? - Szlochała teraz przy każdym słowie, ale ciągnęła dalej: - Włożył je do plastikowej torby i wyrzucił do śmieci. - Przyłożyła dłoń do piersi i krzyknęła z całych sił. - Moje dziecko! Po tym wybuchu w pokoju zrobiło się cicho jak w grobie. Słychać było jedynie tykanie zegara stojącego na szafce nocnej. Sayre otarła łzy i odgarnęła włosy do tyłu. - Ostatnio ktoś zauważył, że jesteś motywacją wszystkich moich działań. To prawda. Nienawiść do ciebie pomogła mi przetrwać depresję i dwa niechciane małżeństwa. Do dzisiejszego dnia, do tej chwili służyła mi doskonale, ale... - zaśmiała się lekko - ale najśmieszniejsze jest to, że sam wykopałeś dla siebie dół, Huff. Ty i te twoje pieprzone ambicje dynastyczne. Chcesz mnie wydać za Becka? Zabawne. Śmieszne i daremne, bo widzisz, kiedy twój niezdarny przyjaciel, doktor Caroe, zabił moje dziecko, jednocześnie odebrał mi szansę na posiadanie kolejnego. Huff cofnął się o krok. - Co takiego? - Tak, Huff, dobrze słyszałeś. Nie utrwalę twojej cholernej linii Hoyle'ów i możesz sam sobie za to podziękować. - Z tymi słowy Sayre odwróciła się i wybiegła z pokoju, ale stanęła jak wryta na ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 willablekit.ustka.pl

WordPress Theme by ThemeTaste