- Trochę mniej obolała.
- To dobrze. - Izabeli wydało się jednak, że dziewczyna wygląda gorzej niż przedtem. - Mama na górze? - Chyba tak. Mówiła, że będzie pracować. - No to w porządku. Potrzebujesz czegoś? - Może coś zimnego do picia. Ale za chwilę, nie ma pośpiechu. Izabela obrzuciła spojrzeniem pogniecioną pościel. - Najpierw prześcielimy łóżko. - Wspaniale, dziękuję - ucieszyła się Flic. I znów obróciła się w stronę okna. 132 Kahli tak drapał i piszczał, że zaczęło to być irytujące. - Szczerze mówiąc - westchnęła Chloe odkładając magazyn - potrafisz być czasem upierdliwy. Gdy tylko otworzyła drzwi, pies wyskoczył jak z procy i zniknął w ogrodzie. - Zero manier! - mruknęła do siebie dziewczynka. Izabela ruszyła schodami na drugie piętro. Drzwi do Cichego Pokoju były zamknięte. Zapukała. Wewnątrz grało radio, ale Karolina nie otworzyła. - Karo? - Izabela poruszyła gałką. Drzwi ani drgnęły - musiały być zamknięte na klucz. Karolina nigdy się nie zamykała. - Karo! Ze środka dobiegały tylko ciche, melodyjne dźwięki. W oddali - pewnie w ogrodzie - rozległo się szczekanie Kahlego - głośne, ponaglające, inne niż zwykle. Izabela zapukała mocniej, a potem znów spróbowała przekręcić gałkę. - Karo, nic ci nie jest? I wtedy usłyszała potworny krzyk. Niemal sfrunęła ze schodów. Po drodze kątem oka zobaczyła wychodzącą z pokoju Flic. Chloe nie przestawała krzyczeć. Straszliwy, świdrujący w uszach wrzask dosłownie ścinał krew w żyłach. - Idę! Izabela wbiegła do kuchni. Drzwi do ogrodu stały otworem. Kahli rzucił się jej na spotkanie, nie przestając ujadać. Wyraźnie czymś rozdrażniony pomknął naprzód. Krzyk zdawał się wznosić ku górze, otaczał ją ze wszystkich stron niczym pisk spłoszonych mew nad oceanem. - Chloe, idę! Izabela była już w ogrodzie. Chloe przestała krzyczeć. Izabela otworzyła usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Z tyłu, w otwartych drzwiach kuchni stała nieruchomo Flic, boso, tylko w bawełnianej koszulce, ze wzrokiem utkwionym w plecy siostry i w coś jeszcze... 133 Na kamiennym tarasie twarzą do dołu leżała Karolina. Wciąż oniemiała Izabela wyciągnęła przed siebie rękę z rozcapierzonymi palcami, jakby chciała powstrzymać kogoś... coś? Chloe stała niczym wrośnięta w ziemię, nie odrywając oczu od matki. Nie krzyczała już ani nic nie mówiła, po prostu nie ruszała się